Książeczka sanepidowska – jak wyrobić i jaka jest cena?
Wielu pracodawców wymaga od potencjalnego pracownika książeczki sanepidowskiej. Jest to pewien anachronizm, którym posługują się pracodawcy, ponieważ od roku 2008 zmieniła się nazwa tego dokumentu. Od tamtego momentu mówi się o orzeczeniu sanitarno-epidemiologicznym. Jest to orzeczenie, które wystawia lekarz medycyny pracy na podstawie stosownych badań laboratoryjnych. W jaki sposób wyrobić sobie takie orzeczenie? Jaki jest jego koszt?
Poprzez pracodawcę
Niektóre zakłady pracy, w których wymagana jest książeczka sanepidowska, kultywuje się praktykę kierowania kandydata na badania. Przyszły pracownik powinien udać się ze skierowaniem od pracodawcy do najbliższej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Przeważnie znajdują się one w miejscowości zamieszkania pracownika, w gminach i powiatach. Przyszły pracownik, zachodząc do takiego punktu, powinien zgłosić się do punktu pobrania próbek. Uzyskane pojemniczki są bezpłatne i służą potrzebie pozyskania stosownego materiału. Ten z kolei jest badany pod kątem obecności konkretnych bakterii w punkcie laboratoryjnym. Mówiąc o bakteriach, wspomnieć należy o m.in.:
- pałeczkach gruźlicy;
- salmonelli;
- pałeczkach duru brzusznego;
- schigella;
- pałeczkach durów rzekomych.
Na wyniki badań czeka się od tygodnia do dwóch. Wraz z uzyskanymi wynikami badań laboratoryjnych należy skierować się do lekarza medycyny pracy, który na ich podstawie wystawi orzeczenie sanitarno-epidemiologiczne.
Uzyskanie orzeczenia na własną rękę
Przeważnie to pracodawca daje skierowanie na wyrobienie orzeczenia sanitarno-epidemiologicznego, ale nie zawsze tak musi być. Można wyrobić sobie takowe na własną rękę. Przebieg działania jest w zasadzie identyczny, co w przypadku wyrabiania sobie “książeczki sanepidowskiej” z poruczenia pracodawcy. Jedyna różnica tkwi w dobrowolności i braku skierowania. Wypada wspomnieć o stałej praktyce, która niestety jest praktykowana. Pomimo iż od dawna klasyczne książeczki sanepidowskie nie obowiązują, może je znaleźć w różnych punktach sprzedażowych. Są to dokumenty zawierające fałszywe dane. Posługiwanie się nimi naraża pracownika na poważne kłopoty natury prawnej. Świadczenie fałszywego świadectwa na temat swojego stanu zdrowia nie tylko naraża klientów na spożywanie posiłków przygotowywanych przez potencjalnego nosiciela złośliwych bakterii, ale i naraża oszusta na karę grzywny lub do 5 lat pozbawienia wolności. Koszt operacji wyrobienia sobie orzeczenia sanitarno-epidemiologicznego nie jest wysoki i nie trzeba wystawiać się na problemy natury prawnej.
Koszt orzeczenia sanitarno-epidemiologicznego
Uzyskanie orzeczenia sanitarno-epidemiologicznego kosztuje określoną sumę, która nie jest w sumie taka przerażająca. W przypadku, gdy pracownik dostaje skierowanie od pracodawcy, cała operacja jest dla niego darmowa. Koszt badań sanitarno-epidemiologicznych i wizyty u lekarza medycyny pracy pokrywa w całości pracodawca. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku wyrobienia sobie “książeczki sanepidowskiej” na własną rękę. Pobranie pojemniczków na kał nie kosztuje ani złotówki, ale przebadanie materiału w laboratorium jest już płatne. Test na nosicielstwo w kontekście bakterii kosztuje od 60 do 100 zł. Wizytę u lekarza medycyny pracy wycenia się na kwotę od 50 do 100 zł. Sumując kosztorys działań, otrzymuje się kwotę opiewającą na 150-200 zł, przy czym trzeba tu podkreślić, że jest to inwestycja praktycznie na całe życie. Prawo nie uściśla, jak często wykonywane powinny być takie badania.
Jakie zawody wymagają “książeczki sanepidowskiej”?
Istnieje cały pakiet zawodów, w których wymaga się orzeczenia sanitarno-epidemiologicznego. Biorąc pod uwagę kontakt z klientami i z żywnością ważne jest, aby pracownik nie był nosicielem groźnych bakterii. Warto wymienić pokrótce zawody, w których “książeczka sanepidowska” jest wymagana:
- kucharz;
- kelner;
- przedszkolanka;
- pracownik sklepów spożywczych;
- lekarz/pielęgniarka/salowa w szpitalu;
- hostessa;
- kosmetyczka;
- piekarz;
- cukiernik
- fryzjerka;
Biorąc pod uwagę spotykaną często praktykę okazywania się sfałszowaną książeczką sanepidowską, aż strach pomyśleć, jaki to może mieć wpływ na klientów korzystających z punktów gastronomicznych.
tego szukałem, dzieki